wtorek, 6 grudnia 2016

Piękny Stożek

Pięknie posypało i przyszedł weekend. Trzeba by gdzieś się wybrać i rozruszać odpowiednio kości. Niestety sobota nie dla mnie, bo już wcześniej zaplanowana przez moją żonę. Natomiast niedziela zapowiadała się idealnie. No, nie przewidziałem jedynie niedyspozycji żony, pod którą planowałem wyjazd...

Pewnie niektórzy moi koledzy dziwią się, że nie daje wcześniej znaków dokąd jadę. Nie piszę, bo zazwyczaj sam tego nie wiem do ostatniej chwili! Tak też było w tą niedzielę. Planowałem początkowo Siglany lub Zagroń, ewentualnie Korbielów. Wszystko z myślą, żeby żona dała rady, a nie przed wcześniej osiwiała. Jednak w ostatniej chwili moja lepsza połówka odpadła. Skoro tak, to mogłem popuścić wodzę fantazji (jeśli można tak powiedzieć w tym przypadku) i szybko przejrzałem kamery. Miałem wystartować dość późno, więc od razu mogłem skontrolować frekwencję. Najlepiej wyglądała na Stożku, tj. najmniej ludzi. Do tego, przy pięknym słoneczku, Stożek wydawał mi się najbardziej klimatyczny. Cel obrany, czas wyciągnąć sprzęt, spakować się, 5 razy skontrolować, czy czegoś nie zapomniałem (tak to jest na początku sezonu) i mogę ruszać.

Tradycyjnie zacznę od komunikatu drogowego. Okolice Bielska-Białej: warunki do jazdy idealne. Śniegu brak, drogi suche i puste, jak to w niedzielę. Szybko przelatuję fullwypasówkę, podobnie mniej wypasioną "Wiślankę" i szybko docieram do Ustronia i Wisły. Tutaj pierwsze ślady prawdziwej zimy, nawet na drodze, choć jest ona dobrze utrzymana. Obserwuję przy okazji Czantorię, gdzie trwa naśnieżanie, ale białego jeszcze mało. Dalej Wisła i w oddali widać np. Soszów, już też biały. Przez chwilę zawahałem się, czy nie skręcić na Siglany, ale pojechałem dalej. Zjeżdżając z głównej drogi w stronę Stożka, od razu rozpoczął się "standard biały".  No to było już oczywiste, że dojazd będzie trudny.


Tutaj jednak jeszcze nie ma źle i można się przyzwyczaić do zimowych warunków, jakich dawno nie widziałem. Najgorsze zaczęło się na ostatnim kilometrze dojazdu do stacji. Nie chodzi o to, że lód, ślisko i takie tam, ale o innych kierowców. Utknęły 2 auta w miejscu, które wcale nie było trudne do pokonania,no i koniec. Przez chwilę jeszcze myślałem się wycofać, ale za mną już jechali kolejni. Szach i mat! Na szczęście dość szybko się ogarnęli i mogłem jechać dalej. Jak się później dowiedziałem od pana, który kasuję za wjazd, choć ponoć mu nie wolno, sporo matołków próbuję wjechać na letnich oponach, a nawet na slickach! Od razu widać efekty... 


Dość już o drogach! Jestem na miejscu i udało mi się zaparkować praktycznie pod samym wejściem na stok. Czas więc się przebrać i ruszać do kasy. Biorę dwie godzinki za 40 zł, bo na początek powinno wystarczyć. Jest piękna, słoneczna pogoda i delikatny mrozik. Warunki pogodowe wręcz idealne! Widok na stok, czy z góry na okolicę też. Szybkie fotki i trochę rozglądania się,zanim wezmę się do narciarskiej roboty.  




Widoczek z góry


Babia Góra - pierwszy raz widziałem ją z tego miejsca.


Skrzyczne, a bliżej widać orczyk z SON


Nowa Osada w pełnej krasie


No dobra, dość tego rozglądania się! Do roboty! Według oficjalnego komunikatu, czynna miała być jedynie trasa czerwona, która ma sztuczne naśnieżanie, więc na nią ruszam. Niestety przy starcie wąskie gardło i wyryte do ziemi. Minerały walają się niemal na całym "ujściu" na trasę narciarską. Ale jak się to przeleci, dalej już jest dobrze. Warunki do samego dołu dobre, choć coś tam na ściance ciemnego się walało. Według mnie to szyszki, liście itp..Nic groźnego. Można sobie popuścić i nabrać wiatru w żagle. Czerwoną pokonuję jeszcze kilka razy, jednocześnie przyglądając się na pozostałe...


Skoro ludzie cisną też na czarną, to czemu by jej nie przetestować? Nogi jeszcze nie działają jak należy, ale nie powinno być problemów. Co prawda widać wystające pojedyncze źdźbła trawy, ale nie są one groźne. Przejechałem z przyjemnością. Warunki dobre i czuć nawet różnice pomiędzy czarnulką a czerwoną. Na pierwszej tylko naturalny śnieg i jakby bardziej miękko, na drugiej wyraźnie twardziej. 


Skoro tu tak dobrze, to jadę przetestować niebieską, czy też to zieloną. Śniegu dużo, warunki bardzo dobre. Jedynie na dwóch patelniach ludzie wykopali nieco żwiru. Po za tym bardzo fajnie! Jednak dla mnie trochę tu za wolno i na tym jednym przejeździe kończę. 


Powracam na czerwoną i czarną i tam spędzam pozostały czas. Do samego końca jazda bardzo przyjemna. Żadnych nadmiernych muld, większych przetarć, czy tłoku. Wejście na krzesło na bieżąco. Im później, tym frekwencja niższa. Ciekawe, bo patrząc na ilość samochodów na wszystkich parkingach, powinno być gęściej...

To jeszcze Schronisko i trochę zimy...





Czas szybko minął, czas wracać. Trochę z żalem, choć nogi nie bardzo dają jeszcze rady. Tak tak, rower to nieco inna bajka i choć kondycja jest, to jakoś tak bolały, kiedy chciałem coś więcej poszaleć. 

Droga powrotna już bez problemów, może po za jednym incydentem. Jakaś kobita 3 samochody przede mną nagle gwałtownie zahamowała do zera, tak po prostu na środku drogi, bez widocznego powodu. Na szczęście nikt nikomu nie spenetrował tyłka... Późniejsze jej zachowania na drodze również mocno odbiegały od rozsądnych standardów. Jedyne wyjście, dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha, dodać gazu i zostawić ową damę daleko za sobą.

Piękny dzień i oby takich więcej!

Pozdrawiam,
Maciej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz