środa, 28 grudnia 2016

Lodowaty Szczyrkowski

Miałem dziś przetestować BSA, ale zadzwonił kolega, który przyjechał z Warszawy, że jest w SON, więc tam się udałem. Pojechałem o dość głupiej porze, bo na miejscu byłem o 13.30. Ale coś tam pojeździłem...

Drogi w dobrym stanie, więc dojazd do Szczyrku sprawny. Dopiero tutaj trochę śniegu na drodze, ale bez żadnej ekstremy. Szybko docieram pod Golgotę, gramolka i do kasy. Najbardziej pasowało by mi dziś wziąć 2 godzinki, ale takiej opcji nie ma. Chcę czy nie, muszę brać minimum 3 godzinki. Cóż, może jakoś objadę czas na ratrakowanie... Ruszam pod Suche, gdzie już czeka na mnie Marcin i udajemy się pod orczyk. Wciągamy się w sumie na Halę Skrzeczeńską i kierunek trasa niebieska. Niestety, pierwsze wrażenie mało fajne. Lodowo, a do tego mnóstwo miejsc, gdzie wywiało śnieg i wystają minerały. Choć pozornie nie wygląda to źle.


Marcin musiał tutaj odebrać telefon i przy okazji przywitaliśmy się z jego ojcem - pozdrawiam serdecznie. Ruszyliśmy pod orczyk i tym razem wciągnęliśmy się aż na Małe Skrzyczne.Tylko po drodze ta komunikacja między wyciągami... Spodziewałem się sporej mgły, ale nic takiego nie było. Za to są ładnie ośnieżone choinki. Niestety początek trasy wyglądał jak niżej - sporo lodu i wywianego śniegu. Do tego znowu trochę kamyczków, których nie było widać. Jak tylko wjechaliśmy w las, było już fajnie i tak do Hali Skrzeczeńskiej.




Zaliczamy ją jeszcze raz i uciekamy na czerwoną 7. Tu wyraźnie lepiej, choć ścianki też nieco zlodowaciałe. Ale tu choć nie ma kamyczków. Decydujemy się spędzić resztę czasu na tej właśnie trasie. Tym bardziej, że kolega wspominał o Julianach, gdzie warunki też marne. Nie chciało mi się tego sprawdzać... Cieszyć mogła za to frekwencja - ludzi tak w sam raz. Kolejek do wyciągów praktycznie brak. Pogoda też niezła. Lekki mrozik, chwilami lekki opad śniegu i całkiem dobra widoczność, jak na tak ponury dzień







Słońca brak, to też chętnych do opalania nie ma...


Razem pośmigaliśmy do 16 i niestetyMarcin musiał się zbierać. Wraca prosto do Warszawy, więc i tak opóźnił wyjazd. Jeszcze chwila pogawędki i czas się pożegnać. Ja mam jeszcze niecałą godzinę jazdy, więc trzeba to jakoś spożytkować. Kusiła Golgota, więc ruszyłem ją sprawdzić. Już przy dole było widać, że fajnie nie ma. Ruszyłem trochę niepewnie, ale przetestować trzeba. Tak jak myślałem, jest lodowisko. Nieco lepiej po bokach, gdzie więcej odsypów. W środkowej części nieco małych kamyków, niestety. Ale w tym momencie przybyły ratraki z odsieczą. Mogłem choć kawałek po sztruksie zjechać. 


Wszystko fajnie, ale wyciąg nie działa. Mam jeszcze pół godziny, co więc robić? Ruszam pod Suche, bo tam jeżdżą. Pewnie przyjemność jazdy po sztruksie na Golgocie mnie ominie. Tak jak wcześniej pisałem - przyjechałem o głupiej porze...  Większość została i czeka, więc jest okazja pośmigać w spokoju. Warunki na tej trasie całkiem niezłe, choć tu jeszcze nie ratrakowali. Zrobią to za chwilę...


Dzięki temu udaje mi się jeszcze zliczyć sztruks na trasie z Suchego, a chwilę później jeden przejazd Golgotą. Czy takie ratrakowanie coś zmienia? Niby jest lepiej, bo równo i część lodu przykryli. Ale nie powiedziałbym, żeby dzisiaj to coś wiele poprawiło. Może przy pierwszym przejeździe i bardziej w dole trasy. Góra Golgoty pozostała niestety lodowa. Pojawiło się za to sporo gródek lodu i to ta gorsza zmiana...

Coś udało się pojeździć, ale dziś istotne było spotkanie i wspólne nartowanie. Dzięki Marcin za spotkanie i podziękuj ode mnie bardzo pozytywnemu twojemu ojcu. Tak naprawdę to dzięki Tobie ruszyłem się na narty i wcale tego nie żałuję.

Pozdrawiam serdecznie.
Maciej

PS. Jeszcze dwa filmik: pierwszy z przejazdu Golgotą, drugi trasą z Suchego...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz