poniedziałek, 27 marca 2017

Ostatni dzień na Czarnym Groniu

Czarny Groń zrobił super promocję: karnet całodniowy za 10 zł! Grzech nie skorzystać z takiej oferty. Niestety dziś ogłosili ostatni dzień działalności, więc trza się było spieszyć. Wstałem sobie o 9.30, obejrzałem skoki i wygramoliłem. Zabrałem oczywiście narty do zadań specjalnych i jazda! Nie będę nudził o drodze, bo końcem marca zazwyczaj jest sucha, czarna i dogrzana przez słońce. Czasem żal zimówek... Na miejsce docieram 12.50 i zajmuję Pole Position na parkingu. Bliżej się nie da. Niemal jak typowy wyjadacz marketowy. Trochę sie gramoliłem, ale busik zaczekał. Ludzie w nim pewnie mniej szczęśliwi... Ludzie nie przeglądają internetu - wszędzie piszą o karcie całodniowej za dychę, a jakaś babka podchodzi do kasy i mówi: "proszę dwie godzinki"... No chyba, że liczyła na większą zniżkę, bo skoro cały dzień za dychę, to 2 godz. powinny być za 2,5 zł... Mniejsza o to. Ruszam na krzesełko i dalej na 6-osobową kanapę. Widać już na wstępie, że na stoku miękko i będzie fajnie! Jedynie krótki odcinek marny, ze sporą ilością minerałów.



Reszta wyglądała dobrze i taka była. Ze względu na większą frekwencje i małe prędkości, niebieska trasę sobie odpuściłem. Najczęściej męczyłem czerwoną. Tutaj chętnych brak, a ja miałem frajdę! Moje K2 Hell Bent w takich warunkach jadą niewzruszone. Co ciekawe, część stoku była lekko zmrożona. 



Tak gdzieś po godzinie od mojego przyjazdu wyszło słońce i już nie chciało zajść. Zapowiadali jakieś tam lekkie deszcze, było full słonko! Jeszcze większy banan na twarzy. Przy tym jeszcze ubyło sporo luda. Ostatnie dwie godziny miałem po prostu wymarzone! Przynajmniej jak na możliwości takiej małej stacji.





Niestety robią tu przerwę na ratrakowanie. Niestety, bo trwa to 2 godziny i nie ma sensu tyle czekać. Do tego przy tak rozmiękłym stoku to ma sens jedynie wyrównać i nawieźć śnieg na wytopione miejsca. Ale oczywiście jest szansa, że po zmroku trochę przymrozi... Nic nie poradzę i muszę kończyć. A tak fajnie było! Za to ostatni zjazd robię po śladzie ratraka - bosko! Miękko i równo. Tyle na pocieszenie. Czas pakować manatki i do busika.

Niestety, to ponoć ostatni dzień działania tej stacji. Mogliby pewnie jeszcze pociągnąć, tylko czy to się jeszcze opłaca? 

Pozdrawiam,
Maciej

Beskid Sport Arena wiosną

Trochę spóźniona relacja z piątku. Wziąłem wolne i wyskoczyłem na BSA. Miałem tam pojechać na rowerze, ale marna pogoda mnie zniechęciła. Miało być + 20 i słońce, a było może kilka stopni i nawet coś tam popadało. Na miejsce dotarłem przed 10 rano. Wcześniej nie miałem szans. Dla mnie to dobrze, bo wziąłem narty do zadań specjalnych - 122 pod butem... Tak jak się spodziewałem, na stoku dość miękko, ale nie wszędzie! Warunki w sumie takie jak lubię. Śniegu pod dostatkiem, choć gdzieniegdzie stok zawężony. Równie fajna była frekwencja, przynajmniej z mojego punktu widzenia... Na soku jeździło łącznie może 10 osób. Jedyne co przeszkadzało to mgła w górnej części stoku. Tragedii nie było, ale czasem trochę musiałem zwolnić. Dzisiejszego dnia była też delegacja od producenta wyciągu krzesełkowego. Chyba ze 30 osób zwiedzało i jeździło góra - dół niemal do końca działania ośrodka. Jeden nawet mnie zagadnął i dopytywał o warunki narciarskie, ale nie planował spróbować. Później towarzystwo przeniosło się do restauracji, ale nie zajęli wszystkich stolików. Mimo nieco ponurej pogody, jeździło się wyśmienicie! Uwielbiam wiosnę! Kilka fotek i filmik na koniec.



Hałda śniegu w zapasie...











Kolor śniegu nie zachęcał, ale wbrew pozorom warunki całkiem dobre. Można było spokojnie się wyjeździć. Zwłaszcza przy takiej frekwencji...

Jeszcze filmik:


Jeszcze filmik: Kolejny udany dzień. Ciekawe jak jeszcze długo podziałają? Śniegu mają mnóstwo, ale szusujących jak na lekarstwo...

Pozdrawiam,
Maciej

Skitoury na Pilsku

Bez zbędnego ględzenia - start B-B o godz. 7.20 i ciśniemy do Korbielowa.  Docieramy na miejsce nieco po ósmej. Na parkingu już sporo samochodów, ale miejsca jeszcze dość. Wszystko dookoła zlodzone i czuć przenikliwe zimno. Gramoling, do kas po jeden wyjazd na Szczawiny, bo na dole śniegu brak i na krzesełko.



Jeszcze podczas jazdy do Korbielowa było lekkie zachmurzenie, ale już z krzesełka ukazał nam się piękny błękit na niebie. Dzień zapowiadał się pięknie. przyjemność psuły nieco silne podmuchy wiatru. Ale kto by się przejmował. Zakładamy foki i ruszamy w kierunku Płaju.



Ciśniemy trochę niebieską trasą, trochę przez las, co tam fantazja podpowie. Oczywiście trzeba było się porozbierać, bo mimo mrozu zrobiło nam się ciepło. Po drodze spotykamy tez innych skitourowców. Były też osoby, które niosły narty w rękach w dół, choć śniegu sporo...  Po co się pchać na zamkniętą trasę, kiedy umiejętności brak? Nie lepiej było piątką zjechać? Nie nasz problem, ale byliśmy nieco zaskoczeni widokiem.



Po dotarciu na Miziową kontaktujemy się z  resztą ekipy i zgadujemy na późniejszego browara. Nie chcemy wytracić temperatury i wolimy najpierw wejść na szczyt, a dopiero później odpocząć. Wchodzimy na Kopiec, skąd przypuścimy atak na szczyt. Od Miziowej wzwyż przybyło sporo śniegu - nawet do 30 cm! Do tego to puch. Tutaj non stop było na minusie.





Na Kopcu krótka sesja i czas ruszyć na ostatni odcinek. Przy okazji znajdujemy fajne obejście najstromszej ścianki, gdzie często lód utrudnia przejście.Gdy tylko wchodzimy na kopułę, zaczyna mocno wiać. Trzeba się cieplej poubierać i założyć rękawiczki. 




Gdzieś tak od polskiego szczytu Pilska, wiatr dosłownie urywa głowę. Czasami potrafi wytrącić na chwilę z równowagi. Kijki też jakoś tak dziwnie się stawia - człowiek chce go wbić, a ten w bok ucieka... No ale tu już po płaskim i szybko docieramy do właściwego wierzchołka. Wspinaczka zakończona! Czas porobić zdjęcia, podziwiać widoki, choć Tatry słabo widoczne i ściągnąć foki. Kiedy mocno duję, to nawet spore wyzwanie...









Zjeżdżamy na Miziową i tu spotykamy się z całą ekipą obecną na Pilsku. Tradycyjne jedzonko, pifko i debata w miłej atmosferze. Przy okazji, dzięki kolegom, udaje się nam zaliczyć dodatkowy zjazd, a właściwie jeden wyjazd na górę. Warunki fantastyczne, więc warto było! Jednak do wyciągu na Pilsko kolejka spora. Ale nie dziwi mnie to. Czas ucieka i po spotkaniu ruszam w ostatni zjazd na Szczawiny. Warunki nieco gorsze, choć trudno narzekać. Tam żegnamy się z częścią ekipy i krzesełkiem na dół. 



Piękny dzionek! Mam cichą nadzieję, że jak zwykle Pilsko przetrwa do drugiej połowy kwietnia. Śniegu powyżej Miziowej sporo, więc jest szansa. Zazwyczaj to tu w Beskidach kończyłem sezon. 



Pozdrawiam,
Maciej

środa, 15 marca 2017

Pełnia zimy na Pilsku

Dziś wybraliśmy się z kolegą  na Pilsko. Bez większych kombinacji co i jak, szybka decyzja i jazda! Tam wysoko, to jest szansa na typowo zimowe warunki. Nie pomyliliśmy się i już w Korbielowie przywitał nas lekki opad białego. Parking zmrożony dobrze wróżył. Szybki gramoling i ciśniemy z buta pod krzesełko na Polanie Strugi. Oczywiście najpierw karnet: 4 godziny za 40 zł. Prawie jak na Chopoku, tylko tam w ojro... Zaopatrzeni ruszamy krzesełko i do góry! 


Na dole jeszcze przedwiośnie - jest zielono, ale czuć chłód. Im wyżej, tym więcej śniegu i bardziej zimowy klimat. Szczawiny to już początek (lub koniec) tutejszego lodowca. Śniegu mnóstwo! Prawdziwa zima! Do tego trawa właśnie nowa dostawa białego. Niestety, widać mgłę, czyli miejscami nic nie widać. Ale zawisła nad szczytem. Poniżej jest zupełnie znośnie, choć momentami jazda po omacku... Warunki na trasach zaskakująco dobre! Oczywiście z rana sztruks, ale nawet w okolicach 12-ej równo, twardo, krawędzie dobrze trzymały. Tylko miejscami jakieś drobne nierówności, kilka luźnych kamyczków, ewentualnie nieco odsłoniętego lodu. Nic groźnego i nic szkodliwego. 





Parking na dole szybko się zapełniał, ale na górze tłoku nie widać. Przynajmniej to do godz. 10-ej tak to wygląda. To jakaś magiczna bariera, bo Od tego momentu ruch wzmożony, a dokładnie od 11-ej wręcz tłumy! Ludziska się pokapowali, że dziś warto i przyjechali. Licznie! Trzeba było szukać alternatywy gdzieś za mgłą, tj. np. na Kopcu przy talerzyku...


No i niezłe zaskoczenie! Mgła ma swoje zalety... Nic nie widać, więc nie widać też Kopca. Skoro go nie widać, to też nie widać, że nie ma kolejek do wyciągu. Super! ostatnie minuty postanawiamy spędzić właśnie tu. Trenujemy niebieską i czerwoną. Obie z super warunkami! Mimo, że widoczność ograniczona, można sobie popuścić. Ech, gdyby tak jeszcze widoczność lepsza była... Mimo warunków, prędkości często przekraczały 60 km/h, ale na coś więcej w tych warunkach bym się nie pisał. Na koniec wróciliśmy na "5" i jeszcze nieco po lesie pośmigaliśmy. Całkiem znośny warun, choć na początku odstraszała mnie lekka szreń. 





Taka surowa zima mi się dziś bardzo podobała! Czasem brakuję mi takich klimatów. Zazwyczaj wybieram słoneczne i ciepłe dni, dziś taka aura była równie fajna. Patrząc na pokrywę śnieżną, spodziewam się jazdy co najmniej do połowy kwietnia. Pilsko rządzi się swoimi prawami i pewnie śnieg jeszcze długo przetrwa. Bardzo by mnie cieszyła majówka... ;) 

Na koniec filmik, choć widać niewiele...



Dziś w pełni zadowolony! Super dzień i super decyzja!

Pozdrawiam,
Maciej