poniedziałek, 2 stycznia 2017

Beskid Sport Arena - moje wrażenia

Odwiedził mnie kolega- narciarz i na dzień dzisiejszy zaplanowaliśmy odwiedziny w BSA. Nie byłbym sobą, jakbym nie przetestował takiego rodzynka w mojej okolicy! 

Dziś BSA miała ruszyć o godz. 10.00, więc tak zaplanowaliśmy wyjazd, żeby być na właśnie o tej porze pod wyciągiem. Niestety, jak to czasem bywa, była mała obsuwa i wyjechaliśmy nieco później niż trzeba. Na drogach pusto, ale nieco takiego szronu czy lodu było, więc sprawnie, ale ostrożnie. Na miejsce docieramy w okolicach 10.30 i niestety na parkingach samochodów już sporo. Zostaliśmy skierowani na jeden nieco dalszy,bo pod samym ośrodkiem miejsca już nie było. Mało optymistyczny prognostyk, ale tu od razu rzuciła mi się w oczy świetna organizacja parkingów. Panowie precyzyjnie "układają" samochody, a parkingi są bezpłatne, jak przystało na porządny ośrodek. Trzeba kawałeczek podejść i już jesteśmy przy kasach. Kolejek tu brak. Są też odpowiednio umiejscowione stojaki na sprzęt narciarski i snowboardowy. Kupuję karnet na 4 godzinki za 69 zł - czy drogo? Kilka złotych więcej niż np. w COS czy SON, ale tam zazwyczaj musiałem płacić za parking. Wlał - wylał w tym przypadku. 


Karnet zakupiony, czas ruszać na stok. Na zdjęciu widać schody... Mi one nie przeszkadzają, ale jeśli ktoś jest wygodny, to po prawej stronie ma windę. To ta wnęka po prawej stronie, gdzie widać tabliczkę nad drzwiami. Ja sobie później skorzystałem. Wychodzimy z budynku i wychodzimy na taras przed restauracją, z którego już na nartach wjeżdżamy/wchodzimy po wyciąg. Według mnie dobre rozwiązanie. Pozostaje włączyć się do kolejki z już jeżdżącymi, których dziś umiarkowana ilość i do bramek. Te oczywiście bezdotykowe, a kiedy po raz pierwszy przez nie przechodzimy, robią nam zdjęcie. Uśmiechnijcie się! To zapewne monitoring skipassów. Jak zrobicie głupią minę, to za każdym przejściem będzie to widać na monitorach...  :D


Wsiadamy na krzesełko, a w zasadzie na kanapę. Ponoć tu coś było nie tak... Może było, ale już nie jest. Wsiada się normalnie, jak na każdą normalną, wyprzęganą kanapę. Żeby nie było, że coś koloryzuję, macie filmik. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Samo krzesło dobrze się prezentuje i działa jak należy. Jedyny drobny minus jest podobny do tego, który spotykam dość często i dotyczy rosłych osób z długimi nogami: noga ledwie mi się mieści między podnóżkiem a pałąkiem zabezpieczającym.



i filmik:


Mam wrażenie, że kanapa nie jedzie z pełną możliwą prędkością, ale może chodzi o przepustowość tras - czarna jeszcze nie jest czynna, a to oznacza większe oblężenie pozostałych. Wysiadanie - tu też ponoć coś nie do końca było nie tak. Ja nie dostrzegłem niczego nienormalnego. Może brak obycia przeciętnego polskiego narciarza z kanapami... Gość u góry ciągle podpowiada, żeby wysiadać, kiedy dojedziemy do czerwonej linii, ale czasem bezskutecznie. Mimo tego ani razu nie zauważyłem, żeby ktoś tam miał problemy. Może coś tam było niedopracowane, ale problem już nie istnieje. Wsiada - wysiada się jak na każdej znanej mi dobrej, wyprzęganej kanapie. 

No to ruszam na stok, który w sumie już znam. Ale teraz jest szerzej i jest wyraźny podział na trasę czerwoną i niebieską. Tylko środkowa część jest wspólna. Zacząłem od czerwonej, tak po prostu, bo tu mniej ludzi. Początek to fajna, dość szeroka ścianka, obok której jest jeszcze orczyk, jakby ktoś chciał się tylko tutaj kręcić. Później wspólna część obu tras i to miejsce gdzie trzeba nieco zwolnić ze względu na "gęstość zaludnienia", po czym znowu można sobie popuścić do końca trasy. Podoba mi się, choć chciałoby się dłużej...






Na dokładkę filmik z przejazdu tą trasą:


Czerwona przetestowana, ruszam więc na niebieską. Również fajna trasa! Jak pojedziemy max po lewej, przy kraju, jest nawet dość długa! Do tego pierwszy odcinek jest fajnie szeroki i da się pojechać gigantowo. Szkoda tyko, że ten odcinek nie jest dłuższy... Ale po wspólnym odcinku wjeżdżamy do tunelu - dość nietypowe w naszych warunkach rozwiązanie - i dalej można naparzać! Wszystko to robi wrażenie. 






Ponownie filmik na dokładkę:


Warunki narciarskie - to pewnie interesuję wielu. Jak dla mnie, były super! Widać, że napracowali się mocno, bo normalnie po godzinie byłoby tylko lodowisko. Jak wcześniej w SON... Tymczasem my zaczęliśmy jazdę o 10.40, czyli 40 min. po rozpoczęciu działania i po dwóch godzinach ciągle trudno było się do czegoś przyczepić! Owszem, sztruksu już się nie zobaczy, ale ciągle lodu niewiele. Chyba mocno starali się skruszyć lodowy podkład i go ubić, żeby możliwie długo to wszystko wytrzymało. Przy takim oblężeniu uważam, że spisali się na medal. Nikt jeszcze nie wymyślił śniegu, który po każdym przejeździe układa się w sztruks...  Gródek lodu nie zobaczyłem i to kolejny dowód na dobrą robotę BSA! 

Czas przetestować restaurację. Jedzonko pachnie znakomicie i czujemy to przed bramkami wejściowymi do wyciągu...  Człowiek głodnieje tak przed każdym kolejnym wjazdem, więc kusi. Ciągnięci zapachami próbujemy. Samoobsługa - jedzonko na wagę, które nakładamy sobie sami. Przy okazji pomaga nam miła, uśmiechnięta pani.Ponoć niedługo będzie też włoska restauracja u góry dolnej stacji. Dla mnie to kolejny atut tej stacji. Dodam jeszcze, że toalety czyste, darmowe i na wysokim poziomie, jak w Alpach. Czasem gorzej z kulturą korzystających...





Co jeszcze? Można zobaczyć Babią Górę:


Po prawej stronie widać fajny park zabaw dla dzieci z taśmą w szklanym tunelu:


W restauracji sobie oglądamy...


Mapka ośrodka:


U góry też jest fajna knajpka i też ładne zapachy czuć...


Orczyk przy górnej części trasy


Było fajnie i wiem, że tu jeszcze wrócę! BSA zdała egzamin. Włożyli mnóstwo pracy i to widać. Zasługują na moje uznanie!  Oby więcej takich inwestycji w okolicy! 

Pozdrawiam,
Maciej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz