piątek, 17 lutego 2017

Weekend na Ochodzitej

Nie miałem sprecyzowanych planów na ten weekend, ale jak zwykle pojawiło się sporo propozycji od przyjaciół. Postanowiłem wybrać się na Ochodzitą, ze względu na sentyment do tego miejsca, jak i ograniczony czas na narty. To był strzał w dziesiątkę!

Tak więc po godz. 10 rano wyjechaliśmy w trzy osoby. Fullwypasówka dość pusta, podobnie sam dojazd do Koniakowa. Warunki na drodze dość dobre, gdzieniegdzie tylko małe oblodzenia. Szybko docieramy na miejsce i pozostał już tylko jeden problem - gdzie zaparkować? Początkowo myśleliśmy pod karczmą, ale to nie za bardzo fajne miejsce. Pojechaliśmy więc tam gdzie zazwyczaj się to robiło. Wszystko fajnie, ale teraz tu nikt tego nie odśnieża! Chwila kombinacji i udaję się wpasować koło zaspy. Teraz już łatwizna i można ruszać na stok. Oczywiście drogą tą samą co zawsze...


Dalej po zasypanych schodach i już jesteśmy na trasie przy dolnej stacji. Widok przyjemny.


Pogoda niezła a następnego dnia ( fota z niedzieli) wręcz brzytwa! Gramoling i do góry wzdłuż wyciągu. Wspinamy się powoli robiąc zdjęcia i ujęcia filmowe. Temperatura szybko rośnie, toteż trzeba się rozbierać. Jak to na tourach... Mimo tego wejście zajmuję nam nie więcej jak 25 - 30 min. Ale tu krótko! Przynajmniej z perspektywy wspinającego się. Drugim razem robimy sobie wycieczkę dookoła góry i jest ciekawiej.





Czas pojeździć, choć tego może wiele nie było. Pierwszy zjazd główna trasa, drugim razem pojechaliśmy mniej więcej niebieska. Pierwszy wariant bardzo twardy, co trochę psuło przyjemność, drugi to wystawa południowa i wyraźnie przyjemniejsza. Jak wcześniej wspominałem, czasu wiele nie mieliśmy, toteż po dwóch zjazdach kończymy dzień. Ale ja miałem wieeelki niedosyt! Trudno, jutro tez jest dzień.






Następnego dnia o tej samej porze melduję się ponownie, tym razem sam. Andrzej już w drodze do narciarskiego raju... Ale wiecie co? Ja też dziś w nim byłem! Pogoda mega - czyste niebo, ciepło i bezwietrznie. Odczuwalna temperatura na poziomie +15 st! Najkrótszą drogą do góry i pierwszy zjazd przy orczyku. Podobnie jak wczoraj, znowu jest dość twardo, ale da się przywyknąć. 



Szybko dopracowuję drogę wyjścia, żeby rytm łapać i ponownie do góry. Tym razem będę zjeżdżał na wystawę południową. Tak, to była dobra decyzja! Tam zupełnie inna bajka - miękko, równo i całe szerokie połacie śniegu tylko dla mnie! Tylko końcówkę dojeżdżam nieco po twardym, choć i tu z każdą chwilą zaczyna puszczać. Po dopracowaniu trasy, mimo wolnego tempa, wychodzenie zajmuje mi jakieś 20 min. Pomyśleć, że tyle często trzeba czekać do wyciągu w topowych miejscach...




Wyszedłem i zjechałem 6 razy i się nasyciłem. Spokojnie mogło być i 10 razy, ale przy okazji się opalałem, przewędrowałem między kujokami i takie tam. Pięknie spędzony dzień! Dodam jeszcze, że tak było ciepło, że chodziłem i zjeżdżałem w jednej cienkiej koszulce, bez czapki i rękawiczek. Normalnie plaża! 

Najlepiej zobrazują to filmiki: pierwszy z kompanami, drugi samemu, ale za to pobawiłem się więcej kamerką i jest chyba nieco ciekawszy...



Taka krótka relacja...

Pozdrawiam,
Maciej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz