sobota, 4 lutego 2017

Pierwszy szus w Sudetach - Zieleniec

Przy okazji zawodów "fatbajkowych" w Górach Stołowych, postanowiliśmy z Żonką zaliczyć jakiś ośrodek narciarski w Sudetach. Nigdy tu nie jeździliśmy na nartach, więc bardzo byliśmy ciekawi jak to tu wygląda. Najbliżej było do Zieleńca, więc obraliśmy go za nasz cel. Ale początkowy plan zakładał, że tam dotrzemy w piątek, a w niedzielę zdobędziemy Szczelińca z tłuściochem. Ponieważ chcieliśmy się spotkać ze znajomymi ze Świdnicy, a w piątek nie było szans, odwróciliśmy plan do góry nogami. Szczeliniec na pierwszy ogień, Zieleniec na deser, w niedzielę.

Niedziela wita nas pięknym słoneczkiem. Podobnie było w poprzednie dni,ale w sobotę się nieco skichało. Dziś jest super, a pod Szczelińcem trwają przygotowania do kolejnych zawodów, tym razem w narciarstwie biegowym. Wszędzie tłumy na ołówkach...  Kusiło, ale My ruszamy w stronę Kudowy Zdrój, gdzie wreszcie mogę złapać zasięg i skontaktować się z kolegą narciarzem. Choć fajnie być po za cywilizacją. Zgadujemy się i ruszamy do Zieleńca. Po drodze z sentymentem wspominam Kudowę - bywaliśmy tu niemal każdego wieczoru po wędrówkach górskich. Ale dziś nie o tym. Około godziny 12 docieramy na miejsce. Puszek przy drodze i w "dokach" mnóstwo! Nie bardzo wiem gdzie lokatę obrać. Skręcam na chybił/trafił na jakiś plac i trafiam w dziesiątkę. Akurat ktoś odcumował i mogę zająć jego miejsce. Pozostaje się rozejrzeć i udać do kasy. Tam kolejka jak za papierem toaletowym w latach osiemdziesiątych. Do tego tempo obsługi przypomina sklepy PSS "Społem"... Jakoś to przeżyłem, co trzeba nabyłem i można udać się na stok. 

Cóż za dziwnie położona stacja! Nie krytykuję, po prostu pierwszy raz coś takiego widzę. Główna droga przecinająca w pół stoku całą stację? Ktoś miał fantazję! Ale jednak coś interesującego z tego wyszło. Przynajmniej łatwo wystartować. Wystarczy zejść z drogi na pobocze po za chodnik i już jesteśmy na trasie. Całość robi wrażenie, jakby stacja przechodziła przez środek miejscowości, bądź miejscowość wybudowano w środku stacji narciarskiej. Kościół przy trasie? Czemu nie! Taki jeden przykład...



Jest oryginalnie, bez dwóch zdań. Team ze Świdnicy dotrze za jakiś czas, więc ruszamy na zwiedzanie całości. Najpierw w stronę pomarańczowych "bublin" i słynnego skrzyżowania wyciągów. Pierwsze co się rzuca w oczy, to szerokość tras. To trochę takie pole za stodołą, ale za to bez ograniczeń w bok. Prawie, bo komunikacja między niektórymi trasami mocno utrudniona. Zaliczamy skrzyżowanie, oba wyciągi i opcję tras. Jest super! Przygotowanie, warunki narciarskie - perfekt! Tylko ta długość... Mogłoby być lepiej, ale musieliby więcej mostków nad drogą wybudować. 





Ruszamy dalej, do niebieskich bublin, ale to trochę wymagające jest. Komunikacja między niektórymi trasami jest, delikatnie mówiąc, do d... Trzeba dymać z buta. Pewnie ośrodek się dopiero rozwija i taki urok. Ale żeby dotrzeć do skrajnej "Spacerowej", trzeba mieć chęci. Za to mamy tu kilka tras i super nowoczesny wyciąg z dodatkowymi gondolkami na linie. Robi wrażenie! Wspomnę jeszcze o tej Spacerowej - bardzo długa i zwłaszcza mojej żonie się podoba. Tylko jej koniec mniej fajny. Musimy przejść przez główną drogę i parking, żeby dotrzeć do kanapy. Oczywiście warunki narciarskie bardzo dobre.






Kontaktujemy się z kolegą i zmierzamy w powrotna stronę. Znowu dymanie z buta i zaliczanie ciekawego wyciągu. Żonie się nie spodobało, a to jak wyrocznia... Jednak sama szybko wpadła na pomysł, jak go wykorzystać i dała rady! Wracamy do naszej bazy wypadowej. Powrót chyba jednak przyjemniejszy, czy raczej łatwiejszy.


Tutaj odnajdujemy się z przyjaciółmi i dalej śmigamy razem. Przy okazji dowiadujemy się, jak to wyglądało wcześniej. Powracamy w rejon skrzyżowania i tam kręcimy się do końca. Super, że udało się spotkać na waszym terenie, a nie tylko podczas typowego WZF pod Kasprowym. Jest tu gdzie pojeździć, nie tylko przytrasowo. Ośrodek robi wrażenie, choć do Szczyrku bym nie porównywał... Nie te przewyższenia i długości tras. Za to mamy bardzo nowoczesną infrastrukturę i bardzo szerokie trasy. Stacja ma potencjał i robi wrażenie! Jest tu gdzie pojeździć. 



Niestety czas biegnie i musimy myśleć o odwrocie. Przed nami długa droga i trzeba wyjechać o rozsądnej porze. Idziemy na małe co nieco, pamiątkowe fotki i zwijamy żagle. Z ciężkim sercem,ale na to rady nie ma. Chętnie bym tu został choć jeszcze jeden dzień. Ostatnie zdjęcie i udajemy się na parking.


Relacja trochę skrótowa, bo czasu oszukać nie mogę i ucieka szybciej, niż ja klikam w klawiaturę. Mam takie mieszane uczucia co do Zieleńca. Plusem jest nowoczesna infrastruktura, spora ilość tras jak na polskie warunki, bezpłatne parkingi, spora ilość restauracji czy małych knajpek. Również ceny są na rozsądnym poziomie, np. karnet 4 godz. kosztuję 65 zł. Co jest nie tak? Czy raczej czego brak? Klimatu górskiego no i długości tras. Jak to mówią: wszystkiego mieć nie można. Ale mogę śmiało polecić to miejsce dla całych rodzin. Trasy w większości łatwe i szerokie. Warto było odwiedzić.

Na koniec tradycyjnie już filmik:



Pozdrawiam,
Maciej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz