czwartek, 25 maja 2017

Wiosenny Chopok

Jest czwarta rano. Na polu jeszcze ciemno, a tu zaczyna naparzać budzik. Budzę się i zastanawiam po jaką cholerę ustawiłem to ustrojstwo!? Chwilę później "system" zastartował i wyświetlił się komunikat: "chłopok na Chopok, chłopok na Chopok!". Pierwsza myśl: "już wiem czemu nie chciałem tej sezonówki!" Ale słowo się rzekło i trzeba ruszyć cztery litery. Dodatkowo nastój mi się "poprawia", kiedy noszę graty do auta - zaczyna padać deszcz i mocno wieje. Guzdrałem się dość długo. Wyjechałem dopiero 5.50. Po drodze jeszcze tankowanie i już pędzę fullwypasówką. Deszcz jest coraz mocniejszy. Pocieszam się myślą, że u góry będzie sypać... Ruch na polskich drogach spory. Trzeba się napracować żeby utrzymać dobre tempo jazdy. Przejeżdżam granicę i trafiam jakby do innego świata! Tutaj totalnie pusto. Przy okazji pocieszające jest, ze sporo najgorszych odcinków drogi wyremontowano. No i te serpentyny. Wszędzie czytałem o jakimś armagedonie u Słowaków, ale to może było przez parę godzin i już jest nieaktualne. Droga czarna na całym odcinku! Ale pewnie temu jechałem tamtędy totalnie sam...


Przejazd poszedł sprawnie. Dopiero za autostradą kumulacja konserw i już trzeba się dostosować. Cały przejazd zajmuje mi 2.10. Koleg pędziwiatr miał rację - z B-B da się dojechać w dwie godziny. Parking na Biela Put pełny. Trzeba jechać na ten dolny. Trudno, trzeba będzie pokonać parę schodów. Bardziej martwi opad deszczu. No cóż, wiedziałem mniej więcej na co się piszę... Ruszam pod krzesełko, gdzie od razu dostrzegam znajomego - nie przyznał się, że będzie. Chwilę później kontaktuję się z innym kompanem i ten nas odnajduję. Ruszamy najpierw przetestować północ. Niestety u góry dość gęsta mgła i silny wiatr, ale temperatura na minusie. Niżej, tak od Lukovej, cieplej i miękko. 





Śniegu mnóstwo! Niestety puchu wiele nie zobaczyłem. Część wywiało, resztę rozjeździli. Nic to, ruszamy na stronę południową. Tutaj pułap mgły jakby wyższy i dość szybko wjeżdżamy w strefę dobrej widoczności. Warunki podobne jak na północy. Niestety nie ma zjazdu do Krupovej. Przynajmniej oficjalnie. Gość z obsługi odradzał, bo pod lekką przykrywką mnóstwo kamieni. Rezygnujemy. Pokręciliśmy się tam trochę, zebrali do kupy, a następnie zaliczyliśmy tradycyjny browar na Kosodrevinie. To już taka nasz tradycja...




Pogoda tego dnia była bardzo zmienna. Chwilami mgła schodziła dość nisko, ale zdarzały się chwile ze słońcem. Czasem coś tam padało, innym razem prawdziwa śnieżna zawierucha, żeby ponownie się przejaśniło i zaświeciło słoneczko. Taki urok tej góry. Większość ekipy pośmigała do ok. 13, ja jeździłem do zamknięcia. Ostatnie przejście przez bramki 15.27. Warunki śniegowe super* , to też nie chciało się kończyć. Ale Słowacy pozbierali zabawki i pozostało nam zjechać do samochodów. 

Wypompowałem się nieźle. Dzień bardzo udany i nie żałuję wczesnej pobudki, choć w drodze powrotnej zaczęły mi się kleić oczy... Zmęczenie i brak snu wyraźnie odczułem. Dzięki wszystkim za miłe towarzystwo i super zabawę! Do zobaczenia na majówce!

Na koniec już tradycyjnie filmik:


Pozdrawiam,
Maciej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz